Jako pierwszy punkt naszego programu umieszczamy słynny założony pod koniec XVI w. Trinity College i Book of Kells, manuskrypt z IX w. będący jednym z najcenniejszych zabytków chrześcijaństwa irlandzkiego. Postanawiamy zwiedzić Trinity College z przewodnikiem i dlatego kupujemy bilet na miejscu (online można zakupić bilety bez zwiedzania z przewodnikiem na stronie www.tcd.ie/visitors) w sklepiku. Bilet rodzinny kosztuje wtedy 30 EUR. Można też nabyć bilety za gotówkę przy stanowisku Authenticity Tours przy wejściu.
Naszym przewodnikiem jest dowcipny i wygadany Tom – niedawny absolwent Trinity College. W opowieść o Trinity College wplata wiele anegdot i zabawnych historyjek. Jedną z nich jest przesąd studentów dotyczący znalezienia się pod dzwonem w momencie kiedy ten zacznie bić. Studenci wierzą, że jest to zły omen i taka osoba nie zda już żadnego egzaminu do końca studiów.
Żeby obejrzeć Book of Kells stoimy około 15 min. w kolejce (ta dla osób, które zakupiły bilety online jest dużo krótsza). Na wystawie dużo jest informacji poświęconych innym religijnym księgom, a z Book of Kells wystawione są dwie książki: Ewangelia Św. Jana i Ewangelia Św. Łukasza. Niestety dosyć trudno się do nich dopchać i cokolwiek zobaczyć. Wystawa ta niezbyt zainteresowała Nadię (13 lat) więc raczej polecałabym ją dla dorosłych i starszych nastolatków.
Oprócz Book of Kells oglądamy jeszcze tzw. Long Rooom – pochodzący z XVIII w. bardzo długi pokój biblioteczny, na którego na półkach, które sięgają samego sufitu umieszczonych jest 200,000 najstarszych książek należących do biblioteki Trinity College. W tym pięknym, robiącym duże wrażenie pomieszczeniu znajdują się również popiersia najznamienitszych myślicieli, naukowców i pisarzy, takich jak: Platon, Arystoteles, Newton czy Szekspir.
Po wizyciew Trinity College robimy się dosyć głodne i idziemy na obiad do azjatyckiej knajpki Oh My! (4 Westmoreland Street). Za trzydania obiadowe (makaron z kurczakiem X 2 i makaron sojowy z warzywami) oraz bubble tea płacimy ok. 30 EUR. Jedzenie jest smaczne a knajpka przestronna – zdecydowanie warte polecenia.
Następnym punktem naszego programu jest National Gallery na Merrion Square (wstęp bezpłatny). Jesteśmy już zmęczone więc zwiedzamy tylko pięć pokojów (1-5) ze sztuką europejską z lat 1850-1950. Są tu dzieła najbardziej znanych malarzy takich jak: Picasso, Monet, czy Renoir oraz takich, o których nie słyszałyśmy. Wszystkie obrazy są jednak ciekawe i zajmują nawet Nadię, która na ogół jest bardzo znudzona w muzeach. Najbardziej podobają się nam następujące obrazy: „Concrete Cabin West Side” (Peter Doig, 1959), „City Scape” (Alice Neel, 1934) oraz „Sleeping Girl” (David Procter, 1927).
W National Gallery znajduje się sklep z pamiątkami i restauracja samoobsługowa w stylu Ikei.
Po wystawie odwiedzamy jeszcze urokliwy, pochodzący z XVI w. park St. Stephen’s Green położony w centrum Dublina. Jest tutaj staw, dużo mew i gołębi, ładne kwiaty, sporo pomników, m.in. popiersie działaczki niepodległościowo-społecznej Constance Markievicz, oraz ławeczek z dedykacjami lub podziękowaniami dla różnych osób.